Zmiany nie są złe

Z Katarzyną Ćwik, Dyrektorem Handlowym firmy MOGUNTIA – INDASIA Sp. z o.o., rozmawia Marek Bielski

 

Pani Katarzyno, jak Pani ocenia to, co dzieje się obecnie i co będzie działo się w ciągu najbliższych miesięcy w branży mięsnej?

W branży dzieje się jak zwykle sporo. To, co nas przede wszystkim dotyka, to zauważalna zmiana upodobań konsumentów i wyraźny trend światowy, którym jest rezygnacja ze spożycia mięsa na korzyść produktów wegetariańskich. Mam nadzieję, że w Polsce nie będzie to jednak tak popularną tendencją, jak obserwujemy to w krajach Europy Zachodniej. Borykamy się także z problemem dotarcia do klientów z nowymi produktami. Na rynku zauważalne jest również dążenie do tworzenia dużych grup oferujących wyroby mięsne. W związku z czym małe i średnie zakłady mają coraz mniejsze szanse na zaistnienie i utrzymanie się na rynku.

 

Jak zatem należy reagować na te zmiany?

Uważam, że trzeba poszukiwać nowych dróg. Jestem pewna, że jeśli nie zmieni się myślenie o konsumencie, to szanse na utrzymanie sprzedaży na dotychczasowym poziomie będą bardzo trudne, dlatego też nadszedł czas na rozwój innowacyjnych produktów skorelowanych z oczekiwaniami klientów. Mam tu na myśli półkę produktów atrakcyjnie opakowanych, smacznych, gotowych do spożycia, nie wymagających dużego nakładu pracy przy przygotowywaniu.

 

Czyli żywności wygodna, convenience i odchodzenie od tradycyjnej lady?

Zdecydowanie tak. Na pewno nie zabraknie koneserów wędlin. Myślę jednak, że będzie to związane z podniesieniem poprzeczki i koncentracją na wyrobach tradycyjnych, o niskiej wydajności. Żywność, która gwarantuje, że jest wyprodukowana z dobrego, polskiego surowca, bez chemii, z naturalnymi dodatkami ma szanse zaistnieć w nowej odsłonie. Jak najbardziej widziałabym tego typu wędliny na rynku i z dużymi perspektywami na sprzedaż.

 

A co będzie się działo w branży mięsnej w najbliższych miesiącach, patrząc na problemy które dotykają naszą branżę?

Obserwujemy upadki małych i średnich zakładów. Według mnie wiąże się to przeważnie z brakiem wizji i umiejętności pozyskania zbytu. W najbliższym czasie sytuacja się wykrystalizuje. Nie ma co ukrywać – jest trudno i będzie jeszcze trudniej. Jest to jednak szansa dla innowacyjnych zakładów z wizją, takich, które potrafią odnaleźć produkt czy gamę produktów wyróżniających się na tle standardowej oferty. Myślę, że sporo możliwości rozwoju mają też zakłady, które dysponują własnymi sklepami. Jestem pewna, że można stworzyć piękne delikatesy na miarę dzisiejszych czasów, z kolorowymi, atrakcyjnymi ladami wypełnionymi produktami convenience. Niech to już nie będzie góra surowego mięsa, a pięknie zaaranżowane wnętrze, które przyciągnie nie tylko starszego klienta, który przyzwyczajony jest do robienia zakupów w danym sklepie. Jest to również możliwość na pozyskanie zupełnie nowego odbiorcy.

 

Czego by Pani życzyła branży mięsnej na święta i na nowy rok?

Wiary, optymizmu i nadziei. Mimo wszystkich przeciwności, z którymi się obecnie borykamy, może być lepiej. Muszą jednak pójść za tym konkretne działania. Każdy czas jest trudny i pełen wyzwań. Pamiętajmy jednak o tym, że kiedy zamykają się jedne drzwi, natychmiast pojawiają się nowe szanse. Ludzie jedli, jedzą i będą jeść. I jeszcze jedno – nie martwmy się tym, że wszyscy przejdziemy na wegetarianizm, bo myślę, że jest to wyłącznie kwestia mody.

 

Dziękuję za rozmowę.