Firmy mięsne i masarnie z całej Polski wypowiadają wojnę unijnym przepisom i walczą o wędliny tradycyjne. Nowa unijna dyrektywa, która obowiązywać ma od 1 września 2014 roku spowodować może zamknięcie kilkudziesięciu lokalnych masarni.
Wśród krajów europejskich Polacy są grupą, która najbardziej lubi wędliny i raczej nie wyobrażają sobie dnia bez plasterka szynki czy innej wędzonki. Są też grupą konsumentów przywiązanych do tradycyjnych smaków. „Od kilku lat systematycznie rośnie w Polsce sprzedaż wyrobów naturalnych, czyli wędzonych metodą tradycyjną. Konsumenci wędlin poszukują swojskiego i naturalnego smaku. Chcą, by kiełbasa miała smak i zapach dawnej, wiejskiej kiełbasy, a szynka pachniała i smakowała jak ta z wędzarni. Każda licząca się w branży firma wędliniarska ma w ofercie wędliny z tzw.: „domowej spiżarni”, czyli produkty bez dodatków konserwujących, wędzone lub pieczone tradycyjnym sposobem, przyprawione jedynie aromatem ziół. U nas wyroby z „Lubelskiej Zagrody” cieszą się niesłabnącym uznaniem klientów” mówi manager ZPM Matthias z Modliborzyc na Lubelszczyźnie.
Nowe unijne przepisy dotyczą w szczególności tych producentów, którzy korzystają z komór wędzarskich opalanych drewnem, a dym z drewna bukowego lub olchowego to warunek konieczny, aby uzyskać smak i zapach wędliny tradycyjnej. Według obecnych przepisów w kilogramie wędliny może znajdować się co najwyżej 5 mikrogramów benzo(a)pirenu. Od września dopuszczalna ilość zmniejszy się do dwóch mikrogramów.
Medialną „zadymę” o wędzonki dementuje jednak Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP. „Tradycyjne wędzenie w zgodzie z nowymi przepisami unijnymi jest możliwe, a dziennikarze kolejnych mediów powtarzali tą samą informację bez weryfikacji” czytamy w oświadczeniu Stowarzyszenia.
Specjaliści tłumaczą jednocześnie, że przy zastosowaniu poprawnej technologii wytwarzania dymu, tzw. zżarzania (niepełnego spalania drewna w dymogeneratorach żarowych, ciernych itp.) w temp. poniżej 400 stopni Celsjusza zawartość benzopirenu w wędzonych produktach nie przekraczała ustawionych obecnie limitów, nie będzie to więc żadna drastyczna zmiana. Ewentualne, sporadycznie odchylenia stwierdzano prawdopodobnie z powodu zastosowania nieprawidłowych procesów wędzenia lub nieprawidłowego pobierania prób do analizy.
Tak więc duże zakłady już dawno dostosowały proces produkcyjny do wymaganych norm, nie tracąc przy tym na jakości wyrobów. Małe przetwórnie i tradycyjne wędzarnie przy prawidłowym procesie wędzenia również są w stanie spełnić wymogi unijne. Komu więc służy medialny rozgłos w tej sprawie? Na pewno politykom, bo przed zbliżającymi się wyborami jest to niewątpliwie doskonała „kiełbasa wyborcza”.