Nie ma co udawać fałszywej skromności – jesteśmy wyjątkową branżą

Z Jackiem Strzeleckim, dyrektorem zarządzającym Związku Polskie Mięso, rozmawia Katarzyna Salomon

 

Obecny rok przynosi wiele zmian na rynku spożywczym, które z nich, w Pana ocenie, szczególnie mocno wpływają na naszą branżę?
Od ponad dwóch lat polska branża rolna oraz rolno-spożywcza jest pod presją wojny na Ukrainie, a od 2019 roku jest pod wpływem propozycji zmian, jakie wynikają z koncepcji europejskiego zielonego ładu. Wojna już zmieniła środek ciężkości w zakresie konkurencji. Od dawna zakładano, że gdyby doszło otwarcia unijnego rynku na ukraińskie towary rolno-spożywcze, to będzie to wyzwaniem dla naszego rolnictwa i przetwórstwa. I tak się stało. Uwarunkowana wojennie ekspansja ukraińskich producentów na nas zadziałała jak lodowaty prysznic i uświadomiła nam, że pomimo naszego potencjału na obecną chwilę mamy słabszą stronę w zakresie kosztów wytwarzania. Na Ukrainie są one dużo niższe, a do tego tamtejszych rolników, sadowników, hodowców warzyw czy zwierząt gospodarskich nie obowiązują wyśrubowane normy bezpieczeństwa żywności jak naszych. Mamy więc głęboką nierównowagę i ten stan nie jest do utrzymania i do zaakceptowania. Jesteśmy świadomi tego, że gdyby rozpoczął się faktyczny proces integracji Ukrainy z Unią Europejską, to ten kraj będzie musiał wdrożyć szereg regulacji i obostrzeń, co znacznie podniesie ich koszty produkcji, ale nie na tyle, by utracili swoją konkurencyjność. Z drugiej strony ta świadomość powinna nas inspirować i mobilizować do umacniania i poszerzania naszej konkurencyjności na rynku unijnym oraz na rynkach trzecich. I trzeba powiedzieć, że tak właśnie postępuje już wielu producentów i my jako organizacja również podejmujemy stosowne kroki. Z kolei w przypadku zielonego ładu nowy skład Parlamentu Europejskiego oraz Komisji Europejskiej powinien dać nam odpowiedź, w jakim kierunku w tym obszarze będziemy zmierzać, czyli czy ład zostanie wycofany czy też zostanie zmodyfikowany.

 

Jakie trendy konsumenckie będą, Pana zdaniem, dominować w najbliższej przyszłości?
Obecnie na polskim rynku mamy pokolenie konsumentów, które szuka dla siebie swojego modelu odżywania i sposobu konsumpcji. Są bombardowani „cudownymi” nowościami żywnościowymi. Testują więc różne diety, smaki, a także formy zakupu, dostawy i opakowań oraz usług serwisowych w chwili zakupu jak i po nim. Przykładowo testowany jest model sprzedaży detalicznej artykułów spożywczych w postaci małego sklepu, całkowicie pozbawionego fizycznej obsługi sprzedawcy. To jest jeden z trendów. Na polskim rynku konsumenckim mamy również dominujący trend. Otóż, obecnie to przede wszystkim duże sieci handlowe wychowują konsumentów i kształtują ich zachowania oraz nawyki konsumenckie.
Dlaczego? Bo sieci idą coraz bardziej w kierunku FMCG, czy też mówiąc inaczej plasterkowania towarów. Ktoś powie, że z pewnością tak robią, bo tego chce klient, bo towar porcjowany, ładnie opakowany, pozwala na szybkie i większe ilościowo rotowanie produktów. I jest w tym racja. Konsument z pewnością chce wygody, łatwości i prostoty, ale również szuka wiedzy o produkcie i jego wpływie np. na środowisko. Według mnie ten trend plasterkowania z pewnością będzie się pogłębiał i to przede wszystkim w dużych miastach.

 

Powiedział Pan, że sieci handlowe dyktują i wychowują klientów. A jak na to reagują producenci żywności?
Niewątpliwie pozycja sieci handlowych jest na rynku silna, ale nie jest tak, że producenci są li tylko skazani na arbitralność sieci. Przykładowo producenci mięsa oraz wyrobów prowadzą swoją politykę komunikacyjną z konsumentem zorientowaną na pokazanie kwestii dobrostanowych, jakościowych czy ekologicznych. Organizacje branżowe, jak właśnie Związek POLSKIE MIESO, który reprezentuję, realizują wiele kampanii informacyjnych na temat jakości mięsa i wyrobów z niego oraz odkłamywania pseudowiedzy na temat mięsa. W naszym przypadku są to kierunkowe i tematyczne działania na przekazanie konsumentom wiedzy, która pozwoli im podejmować dobre i pewne wybory zakupowe. Tego sieci nie robią, bo ich interesuje szybkie rotowanie.

 

Które z nich stanowią szczególne wyzwanie dla przetwórstwa mięsnego?
Tak jak już powiedziałem wcześniej wojna, zielony ład i wysoka skłonność konsumentów do poszukiwania swojego modelu odżywiania będzie kształtować rozmaite postawy konsumenckie. Spodziewam się burzliwych, ale krótkotrwałych trendów, ale mięso nie zniknie z diety Polaków czy konsumentów w innych krajach.

 

Jak ocenia Pan kondycję branży mięsnej?
Tak jak powiedziałem przed chwilą z pewnością branża mięsna nie upadnie, jak sobie tego życzą środowiska wegańskie czy antymięsne. Ludzie rozumieją, że potrzebują białka zwierzęcego, by ich organizmy prawidłowo działały, a dzieci i młodzieży prawidłowo się rozwijały. Poza tym trzeba mieć na uwadze fakt, że będzie rosła populacja ludzi na naszej planecie, którą będzie trzeba wyżywić nie roślinami, ale mięsem czy też szerzej – białkiem zwierzęcym. Trzeba pamiętać, że polskie firmy dają najwyższą jakość mięsa w dobrej cenie i mają wciąż nie wykorzystany w pełni potencjał produkcyjny. Dlaczego mamy więc – w świetle rosnącej populacji na Ziemi – oddać zyski innym tylko dlatego, bo ktoś nie lubi mięsa albo jest jemu przeciwny? Skoro ktoś nie lubi, nie chce jeść mięsa z jakiś powodów, to nie musi go jeść, ale niech nie narzuca innym swojego światopoglądu.

 

A co jeszcze Pan widzi?
W Unii Europejskiej są absurdalne pomysły zakazu promocji mięsa. Z kolei na naszym podwórku mamy ograniczenia wewnętrzne, które dotyczą zupełnie niezrozumiałego podejścia polityków, administracji samorządowej, ale też rządowej do procesu inwestycyjnego u rolników i zakładów przetwórczych. Z nieznanych powodów w Polsce jest założenie, że mamy mieć od pierwszej chwili skrajnie pod górę, choć przepisy unijne tak nie stanowią.

 

W czym tkwi nasz potencjał?
Nie ma co udawać fałszywej skromności i powiem krótko – jesteśmy wyjątkową branżą i rynkiem w Unii Europejskiej, ale również na świecie. Wyjątkowość daje nam bogata oferta w wyrobach mięsnych. A do tego wszystko produkujemy w standardzie najwyższej jakości oraz konkurencyjnej cenie. Mówiąc o potencjale podam jeden znamienny fakt. W Polsce jest 3,2 mln hektarów łąk, a wykorzystujemy jedynie 1,6 mln hektarów. Widać ile możemy przeznaczyć na hodowlę bydła. Inaczej mówiąc w dekadę możemy dołączyć do grupy światowych liderów w zakresie produkcji wołowiny. Przedstawiciele sektora wołowego w postaci Rady Sektora Wołowiny mają pomysły, jak ten potencjał uruchomić. I żeby była jasność podobny potencjał jest w branży wieprzowej jak i drobiowej, a przeszkody czy też blokady są – jak już to powiedziałem ale powtórzę – na poziomie administracji. Związek działa w różnych branżowych formatach i wspólnie postulujemy z rolnikami i hodowcami, by zmienić mentalność z utrudniania na ułatwianie. Dziś rolnictwo oraz przetwórstwo rolno-spożywcze to jedna dziedzina, czyli agrobiznes. Im więcej będziemy produkować, tym będzie większe zatrudnienie i większe wpływy z podatków do budżetu centralnego jak i samorządów. Polscy rolnicy i hodowcy oraz przetwórcy chcą być liderami w Unii Europejskiej, a nawet na świecie, tymczasem takiej perspektywy i wizji nie widać po stronie administracji i części polityków, i w tym tkwi problem.

 

Dziękuję za rozmowę.