Ze Zbigniewem Nowakiem, prezesem ZM Nowak rozmawia Katarzyna Salomon
Jak długo jest Pan związany ze Stowarzyszeniem Rzeźników i Wędliniarzy Rzeczpospolitej Polskiej?
Ze Stowarzyszeniem Rzeźników i Wędliniarzy Rzeczpospolitej Polskiej związany jestem od niemal trzydziestu lat. W trakcie mojej działalności pełniłem funkcję wiceprezesa, prezesa oraz przewodniczącego Rady Krajowej SRWiRP. Moje zaangażowanie w SRWiRP pokrywa się w całości z działalnością w branży mięsnej – od przeszło pięćdziesięciu lat handluję mięsem, a od trzydziestu prowadzę zakład przetwórczy.
Jak przez ten czas zmieniała się branża?
Branża mięsna zmieniła się diametralnie. Doskonale pamiętam początki działalności ZM Nowak – system kartkowy, kolejki samochodów i klientów czekających na wędliny, które natychmiast trafiały do sklepów. Zaczynaliśmy od prostych rozwiązań, następnie unowocześnialiśmy i przerabialiśmy zakłady. Aby dostosować się do zmieniających się wymagań rynku, cały czas borykaliśmy się – i borykamy z wieloma wyzwaniami i przeciwnościami losu. Mimo tego, nie tylko przerwaliśmy, ale także nieprzerwanie znajdujemy się w gronie najlepszych i najnowocześniejszych zakładów w Polsce. Rozwinęliśmy się jako firma i z powodzeniem utrzymujemy silną pozycję na rynku. Posiadamy kilkadziesiąt sklepów, centrum hurtowe, zakłady. Jesteśmy solidną, firmą lokalną o średniej wielkości i jestem przekonany, że firmy takie jak nasza, mają swoje miejsce na rynku.
Z jakimi najważniejszymi problemami mierzą się aktualnie zakłady mięsne?
Jednym z większych wyzwań było pojawienie się hipermarketów, które zabrały nam większość zysku. Zakłady, żeby przetrwać, muszą dzisiaj współpracować z nowoczesną siecią sprzedaży, bo bez tego nie byłyby w stanie funkcjonować. Warto również wspomnieć o tym, że branża mięsna się domaszynowiła, przez co zyskała większe możliwości produkcji, które z czasem zaczęły przewyższać popyt, co miało bezpośredni wpływ na wzrost konkurencji wśród zakładów mięsnych. Niestety również to, co wydawało się dla wszystkich szansą rozwoju, czyli eksport na rynki wschodnie, czy Ameryki okazał się bardzo utrudniony. Wynika to przede wszystkim z tego, że trudno jest polskim hodowcom konkurować z duńskimi czy niemieckimi superhodowlami, które, w oparciu o olbrzymie ubojnie stały się głównym źródłem mięsa w Europie.
Jak wobec tego nasza branża może z tym walczyć?
Dla naszej branży koniecznością jest integracja, bo tylko w ten sposób możemy walczyć ze światowymi gigantami.
Dziękuję za rozmowę