Branża mięsna jest ofiarą, a nie winowajcą!

Nie milkną echa afery paszowej. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy przedstawicieli branżowych organizacji. Branża mięsna zabiera głos:

Informacje, które w poniedziałek do nas spłynęły są zaskakujące.  Na razie mamy szczątkowe wiadomości dotyczące tej afery. Bez wątpienia stroną poszkodowaną jest tutaj branża mięsna, perfidnie oszukiwani hodowcy i przetwórcy, których nie można winić, czy łączyć z tym procederem. Kategorycznie sprzeciwiam się wysnuwanym tezom w wielu materiałach prasowym, że  w związku z fałszowanymi tłuszczami paszowymi w mięsie znajdowały się szkodliwe związki, a tak można przeczytać w wielu materiałach. Nie jest to też bez wątpienia afera mięsna, a paszowa. Na obecny moment brak jest informacji na temat przekroczonych norm. Pamiętajmy, że w paszach olej występuje na poziomie 5 procent. Bardzo liczę również na szybkie działania polskich służb weterynaryjnych, które szybko i jednoznacznie przetną krążące spekulacje dotyczące mięsa.

 

Tomasz Parzybut, Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP

 

 

W związku z dzisiejszymi informacjami związanymi z paszami z dodatkiem sfałszowanych olejów technicznych zawierających komponenty do produkcji paliw, Unia Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego (UPEMI) jest w kontakcie zarówno ze swoimi członkami, jak i przedstawicielami odpowiednich instytucji odpowiedzialnych za nadzór nad produkcją pasz i hodowli zwierząt. Jednocześnie przedstawiciele UPEMI podkreślają, że dzisiejsze doniesienia należałoby nazwać aferą olejową, a nie aferą drobiarską. – Przedstawiciele branży mięsnej, zarówno hodowcy, jak i producenci stali się ofiarą tego procederu – mówi Wiesław Różański Prezes Zarządu UPEMI – Nie wiemy jaką skalę miało to zjawisko. Z przekazanych nam informacji wynika, że śledztwo jest w toku i dopiero wtedy będziemy mogli poznać pełną skalę zjawiska. Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że pojawiające się w mediach zarzuty dotyczące producentów mięsa, są w chwili obecnej nie potwierdzone żadnymi dokumentami ani faktami. Winna jest tu jedna firma, która w długim okresie stosowała sfałszowane dodatki do olejów technicznych. Na pewno nie mogę zgodzić się z tym, że jest to afera dotycząca tylko polskiego drobiu. Chciałbym prosić o to, aby skupić się na prawdziwych winnych tej sytuacji. Według wstępnych informacji przekazanych przez ekspertów UPEMI pasze mogły być również wykorzystywane w hodowli innych gatunków zwierząt , nie tylko drobiu. Z analizy oferty firmy Berg Schmidt wynika, że oferowane przez nią oleje i inne produkty mogły być wykorzystywane również w produkcji kosmetyków lub innych produktów spożywczych. – Nie mamy wystarczających informacji odnośnie tego, gdzie jeszcze mogły być stosowane sfałszowane oleje techniczne – wyjaśnia Różański – dlatego w naszych komunikatach staramy się zachować rozsądnie. Uważam, że branża mięsna jest tu ofiarą, i nie można bezpośrednio jej za to winić. Niestety w przeważającej większości komunikatów, na dalszy plan schodzi proceder fałszowania dodatków do olejów niezbędnych do produkcji pasz, a na pierwszy producenci mięsa. Kolejność powinna zostać odwrócona. Przedstawiciele UPEMI zapewniają, że jeśli tylko otrzymają jakiekolwiek wiarygodne informacje dotyczące wpływu pasz  na zwierzęta i jakość mięsa z nich otrzymanego od razu poinformują to tym media oraz odpowiednie organy państwa.

 

Wiesław Różański, UPEMI

 

 

Podkreślam z całą stanowczością, że afera nie dotyczy zakładów mięsnych.  Branża mięsna jest ofiarą, a nie winowajcą zaistniałej sytuacji, a mimo tego, media pokazują nas jako tych, którzy trują konsumenta. Absolutnie się z tym nie zgadzamy! Rozporządzenie Komisji Europejskiej z marca 2022 roku określa wyraźnie, gdzie prowadzi się badania monitoringowe oraz precyzuje ich zakres, cel i metody. W przypadku  pasz, corocznie, w ramach Krajowego Planu Urzędowej Kontroli przeprowadza się ok. 17 tysięcy próbek w kierunku: pestycydów, metali ciężkich, dioksyn oraz innych i od stycznia 2020 roku w żadnym przypadku nie wykryto przekroczenia substancji niebezpiecznych. Podobne procedury dotyczą mięsa oraz produktów mięsnych. I tu, w ramach Krajowego programu badań kontrolnych pozostałości, corocznie w ramach tego programu wykonuje się ponad 30 tysięcy badań. Inspekcja Weterynaryjna pobiera próbki do badań od świń, bydła, koni, owiec, drobiu (kurczęta, indyki, kaczki, gęsi), ryb, królików, zwierząt łownych oraz mleka krowiego, jaj i miodu. Zakres prowadzonych badań obejmuje łącznie ponad 280 związków od zakazanych do stosowania substancji o charakterze anabolicznym z grupy A (hormony, substancje tyreostatyczne) do weterynaryjnych produktów leczniczych i zanieczyszczeń środowiskowych (metale, pestycydy) zaliczanych do grupy B. I tu na ponad 30 tysięcy przeprowadzonych badań, również nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Chciałbym również podkreślić, że na tym etapie postępowania, sprawa prowadzona jest w zakresie karno-skarbowym, a nie narażenia konsumenta na niebezpieczeństwo. To także świadczy o tym, iż nie ma jednoznacznego stwierdzenia, że gdziekolwiek i w którymkolwiek produkcie – mięsie czy produkcie mięsnym stwierdzono jakiekolwiek pozostałości, które mogłyby narazić klienta na niebezpieczeństwo. Przedstawianie zaistniałej sytuacji jako kolejnej afery w branży mięsnej jest więc absolutnie niedopuszczalne.

 

 Witold Choiński, Polskie Mięso